piątek, 7 lutego 2014

Styl spacerowicza - stylizacja


Pogoda daje Nam do zrozumienia, że zimy w tym roku nie będzie. Jest luty, a za oknem temperatura na plusie. Za zimą jakoś szczególnie nie przepadam (pewnie dlatego, że nie jeżdzę na nartach ani snowbordzie) dlatego taka pogoda mogłaby być cały okres zimowy :-)
 
Dzisiejsza stylizacja jest jedną z moich ulubionych ze względu na ogromną wygodę. Długie spacery po bulwarach nad Wisłą oraz po Starówce wymagają ciepłego swetra oraz wygodnych "mrozoodpornych" butów.



Rzeczy, które mam na sobie są jednymi z moich ulubionych w tym sezonie. Kurtkę kupiłam w MOHITO i mam ją już drugi sezon. Jej plusem jest pasek gumowy wokół talii co ładnie ją podkreśla. Jest bardzo łatwa w utrzymaniu, no i przede wszystkim trzyma ciepło. Sweter dostałam w prezencie. Oprócz tego, że jest w modnym odcieniu szarości, to pasuje praktycznie do wszystkiego co mam w szafie, a uwielbiam uniwersalność. Legginsy zakupiłam w tym sezonie na wyprzedaży w ZARZE. Mają złote wstawki na zamkach oraz szeroką gumę na wysokości pasa. Faktura legginsów bardzo przypomina bryczesy, które od jakiegoś czasu są bardzo modne i takiego fasonu nie może zabraknąć w szafie. Całość wieńczą moje jedyne i niepowtarzalne buty marki TIMBERLAND. Długo zastanawiałam się nad obuwiem na zimę, ale na moje szczęście uprzedziła mnie ubiegłoroczna "gwiazdka" i znalazłam je pod choinką. Oprócz tego, że są wygodne i ciepłe, to dodatkowo materiał powyżej kostki można odgiąć i stworzyć z nich modne botki. Torebkę kupiłam w DIVERSE kilka lat temu, ale do tej pory mi służy.





Podobno ptaki w poniższym zdjęciu były na specjalne zamówienie :-)


czwartek, 6 lutego 2014

Mini Watches - cuda na ręku


Zawsze mnie zastanawiało co takiego prócz nazwy marki w zegraku tak ciągnie ludzi do nich...Michael Kors, DKNY, Maurice Lacroix, Anne Klein itd. Oczywiście zgodzę się, że sa piękne i sama byłam przez długo okres zauroczona modelem NY4332, ale wydanie 900zł za pozłacane elementy, które zetrą się w krótkim czasie wydawało mi się bezsensowne. Więc na razie porzuciłam marzenie o posiadaniu zegarka za najniższą krajową.

Jednak nie zmieniło to jednej rzeczy - tego, że nadal uwielbiam dodatki, które są nie tylko praktyczne, ale również piękne. Kiedy trafiłam na stronę z mini zegarkami, w których zaklęta jest prawdziwa magia, wzroku oderwać nie mogłam! 


To nie są tylko tylko o wyłącznie zegarki pokazujące godzinę, ale można powiedzieć, że są to małe dzieła sztuki. Wyróżniają się niepowtarzalnymi wzorami, kolorami i miniaturowymi historiami zamkniętymi pod szybką urządzenia. Wszystkie szczegóły wykonywane są recznie z pełną precyzją i oddaniem.


Zdecydowanie mój ulubiony model związany jest z Paryżem - miejscem, o którym marzę, aby zobaczyć na żywo :-)

Kilka lat temu takie zegarki były dostępne tylko za pośrednictwem strony internetowej. Znalazłam natomiast POLSKĄ STRONĘ, na której możecie bez problemu zamówić zegarek dla siebie lub bliskiej osoby. Koszt zegarka waha się między 119 zł a 129 zł. Można powiedzieć, że jak za powrót do świata bajek i małe cudo wykonane ręcznie, cena jest niewielka.








wtorek, 4 lutego 2014

Drugie życie, czyli jak nadać starej spódnicy nowy wygląd


Do spódnicy, którą dziś Wam prezentuję mam ogromny sentyment. Wszystko dlatego, że ma ona kilka lat i należała kiedyś do mojej mamy. W oryginalnej wersji wyglądała całkowicie inaczej, ale ja postanowiłam dać jej "drugie życie" i skróciłam o połowę. Kiedy ją dostałam sięgała do kostek. Po pierwsze nie za bardzo mi się taka długość podobała, poza tym wydawała mi się strasznie masywna. Więc poszłam do krawcowej, która idealnie ją obszyła.


Do spódnicy, która jest bardzo wzorzysta ubrałam koszulę jeans'ową zakupioną w STRADIVARIUS. Bardzo lubię w niej to, że można podwinąć i podpiąć rękaw, co pozwala na noszenie jej zarówno w wersji long jak i 3/4.


Całość uzupełniają czarne buty na platformie zakupione na allegro oraz beżowa kopertówka. Uwielbiam buty, które dodają mi kilka cennych centymetrów, a w których nogi nie męczą się. Moje stopy są...hmmm.. bardzo specyficzne i wymagające. Buty na wysokiej platformie lub na szpilce muszą być bardzo dobrze dobrane. Jeżeli jest inaczej od razu mam otarcia i zapas plastrów zmniejsza się w domowej apteczce.


Bardzo lubię nadawać "drugie życie" rzeczom, które mają w sobie potencjał. Mam kilka takich perełek w swojej szafie, które będę sukcesywnie dodawać na blogu. W Krakowie zdażają się również akcje prowadzone przez miłośników szycia lub szkoły artystyczne, które pomagają w zmianie wizualnej starych rzeczy. Z pewnością jest ich wiele zapomnianych w Waszych szafach. Dlatego nie wyrzucajcie ich tylko nadajcie im "drugie ja". 


Oczywiście zdjęcia nie mogły się odbyć bez jakiś śmiesznych sytuacji. W pewnym momencie zaczęłam mieć tak poważna minę, jakbym co najmniej miała dostać karę pieniężną za uśmiech. Na szczęście mój fotograf potrafił mnie rozśmieszyć i rozluźnić :-)


Od dziecka nie mogę się powstrzymać od maszynek z kuleczkami, w których można znaleźć wiele ciekawych drobnostek. Ta która mnie najbardziej interesowała niestety była zepsuta, ale pieniążka "nie zjadła".



niedziela, 2 lutego 2014

"Kochanie nie mam się w co ubrać...!"


Nie znam kobiety, która tak bardzo jak ja chciałaby mieć garderobę, najlepiej wielkości dużego pokoju, w której zmieściłyby się jej wszystkie skarby i zostałoby jeszcze wiele miejsca na kolejne perełki garderoby.

Od kąd pamiętam zawsze chciałam mieć szafę, w której mogłabym poukładać ciuchy kolorystycznie, według rodzaju, materiału itd. Niestety wynajmowanie mieszkania nie pozwala na realizację tak skromnego, choć ogromnie kosztownego przedsięwzięcia. Muszę jeszcze chwilę poczekać na swoje własne M4.


W garderobie najważniejszy dla mnie jest porządek. Nie znoszę kiedy ciuchy gniotą się, są nierówno poskładane. Najbardziej podoba mi się ułożenie ciuchów według koloru. Lubię harmonię. Poza tym większość z Nas wprost UWIELBIA po prostu patrzeć na swoje rzeczy, które idealnie prezentują się na wieszakach, półkach. 




Oprócz ciuchów ważną częścią garderoby są również buty we wszelakich rodzajach. Począwszy od trampek, balerinek, szpilek, sandałów, butów na koturnie, kozaków, kaloszy, botków, klapek na sportowych kończąc. 






Tak czy siak, nawet gdyby garderoba spełniła Nasze wszystkie wymagania to pojawiłoby się odwieczne stwierdzenie:












sobota, 1 lutego 2014

Charlie and the Chocolate Factory


W dzisiejszych czasach uzależnienie od czekolady dotyka nie tylko dzieci, ale coraz więcej dorosłych można zaliczyć do tego grona, a już w szczególności kobiety.....no i MNIE!
Amerykańscy naukowcy postanowili poddać pewną grupę kobiet doświadczeniu. Okazało się, że w czasie samego oglądania czekolady u kobiet, które miały skłonność do tej słodkości, uaktywniły się części mózgu odpowiedzialne za uzależnienia!


Nazywajmy rzeczy po imieniu - CZEKOLADOHOLIZM

Kiedyś był traktowany jako obżarstwo, ale obecnie ma swoją naukową nazwę. Jest to uzależnienie występujące rzadziej niż inne, ale swoich "miłośników" ma coraz więcej. Badania naukowców potwierdziły również, że aktywność mózgu zwiększa się, gdy sam widok czekolady zostaje wzmocniony możliwością wypicia napoju czekoladowego. 


No dobrze, może i mamy słabość do czekolady, ale jakie substancje mogą Nas uzależniać od niej? Oto odpowiedzi (jakoś wszystko staje się odrobinę jaśniejsze):

Cukier - tabliczki czekolady, w przeciwieństwie do kakao, mogą zawierać duże ilości cukru

Kofeina - ta sama, która zawarta jest w kawie, jednak w czekoladzie występuje w niewielkich ilościach. Trzebaby zjeść około 10 tabliczek czekolady, aby spożyć tyle kofeiny, ile zawarte jest w filiżance kawy

Teobromina - aktywna biologicznie pochodna ksantyny; główna substancja uzależniająca charakterystyczna dla czekolady; na przykład gorzka czekolada zawiera około 1%, mleczna nie więcej niż 0,5%

Anandamid - psychoaktywny alkaloid roślinny;  jest neuroprzekaźnikiem wydzielającym się podczas snu i relaksu

Fenyloetyloamina - endogenna pochodna amfetaminy, neuroprzekaźnik zwany "hormonem miłości", substancja ogdrywająca ważną rolę w stanie zakochania


Bardzo często spotykam osoby, które mówią "uwielbiam jeść czekoladę", a ja wtedy z ciekawości pytam - "ile jesz tej uwielbianej czekolady dziennie?" i słyszę odpowiedź "nie wiem...może jedną kostkę...czasami to mam kilka dni przerwy".

Ja Moi Drodzy natomiast jem czekoladę CODZIENNIE!! 

Nie wyobrażam sobie dnia bez czekolady. Jem ją w każdej postaci. Często mam tak, że po zjedzeniu obfitego obiadu nie mam już miejsca na jeszcze jeden kawałek mięsa, ale na czekoladę zawsze znajdę. Kiedy nie jem dłużej słodkości staję się rozdrażniona, zła i czuję wewnętrzny brak tej substancji w moim organiźmie. Czasami budzę się w nocy i po cichu jem czekoladę, bo inaczej nie zasnę znowu. Próbowałam z tym walczyć, ale kończyło się to moja porażką i wygraną Pana Czekolady. Mogłam przewracać się z boku na bok przez godzinę, ale 5 minut po dostarczeniu do brzuszka i przede wszystkim do mózgu informacji o spożytej porcji dobrodziejstwa zasypiam w 5 minut. 


Moim największym sprzymierzęcem jest odziedziczona po mamie bardzo dobra i szybka przemiana materii. Od małego pamiętam, że zawsze można było mnie spotkać umazianą na buzi czekoladą, ale byłam "chuda jak patyk". 


Jest jednak też dobra strona czekolady. Diabetycy podkreślają, że gorzka czekolada (60% kakao lub więcej) ma dobry wpływ na funkcjonowanie organizmu. Kakao zawiera mnóstwo przeciwutleniaczy. Gorzka czekolada redukuje ryzyko powstawania chorób układu krwionośnego, obniża ciśnienie krwi, zwiększa wrażliwość na insulinę. Lekarze zalecają zastąpienie czekolady zdrowszymi cukrami, np. owocami. 

Wiem jednak z doświadczenia, że osobom takim jak ja, które nie mogą ŻYĆ bez CZEKOLADY może pomóc jedynie próba zrównoważenia ilości czekolady z owocami. Dlatego proponuję Wam takie oto kompozycje:


No dobra z teraz przyznawać się bez bicia - są tutaj jacyś CZEKOLADOHOLICY?