sobota, 1 lutego 2014

Charlie and the Chocolate Factory


W dzisiejszych czasach uzależnienie od czekolady dotyka nie tylko dzieci, ale coraz więcej dorosłych można zaliczyć do tego grona, a już w szczególności kobiety.....no i MNIE!
Amerykańscy naukowcy postanowili poddać pewną grupę kobiet doświadczeniu. Okazało się, że w czasie samego oglądania czekolady u kobiet, które miały skłonność do tej słodkości, uaktywniły się części mózgu odpowiedzialne za uzależnienia!


Nazywajmy rzeczy po imieniu - CZEKOLADOHOLIZM

Kiedyś był traktowany jako obżarstwo, ale obecnie ma swoją naukową nazwę. Jest to uzależnienie występujące rzadziej niż inne, ale swoich "miłośników" ma coraz więcej. Badania naukowców potwierdziły również, że aktywność mózgu zwiększa się, gdy sam widok czekolady zostaje wzmocniony możliwością wypicia napoju czekoladowego. 


No dobrze, może i mamy słabość do czekolady, ale jakie substancje mogą Nas uzależniać od niej? Oto odpowiedzi (jakoś wszystko staje się odrobinę jaśniejsze):

Cukier - tabliczki czekolady, w przeciwieństwie do kakao, mogą zawierać duże ilości cukru

Kofeina - ta sama, która zawarta jest w kawie, jednak w czekoladzie występuje w niewielkich ilościach. Trzebaby zjeść około 10 tabliczek czekolady, aby spożyć tyle kofeiny, ile zawarte jest w filiżance kawy

Teobromina - aktywna biologicznie pochodna ksantyny; główna substancja uzależniająca charakterystyczna dla czekolady; na przykład gorzka czekolada zawiera około 1%, mleczna nie więcej niż 0,5%

Anandamid - psychoaktywny alkaloid roślinny;  jest neuroprzekaźnikiem wydzielającym się podczas snu i relaksu

Fenyloetyloamina - endogenna pochodna amfetaminy, neuroprzekaźnik zwany "hormonem miłości", substancja ogdrywająca ważną rolę w stanie zakochania


Bardzo często spotykam osoby, które mówią "uwielbiam jeść czekoladę", a ja wtedy z ciekawości pytam - "ile jesz tej uwielbianej czekolady dziennie?" i słyszę odpowiedź "nie wiem...może jedną kostkę...czasami to mam kilka dni przerwy".

Ja Moi Drodzy natomiast jem czekoladę CODZIENNIE!! 

Nie wyobrażam sobie dnia bez czekolady. Jem ją w każdej postaci. Często mam tak, że po zjedzeniu obfitego obiadu nie mam już miejsca na jeszcze jeden kawałek mięsa, ale na czekoladę zawsze znajdę. Kiedy nie jem dłużej słodkości staję się rozdrażniona, zła i czuję wewnętrzny brak tej substancji w moim organiźmie. Czasami budzę się w nocy i po cichu jem czekoladę, bo inaczej nie zasnę znowu. Próbowałam z tym walczyć, ale kończyło się to moja porażką i wygraną Pana Czekolady. Mogłam przewracać się z boku na bok przez godzinę, ale 5 minut po dostarczeniu do brzuszka i przede wszystkim do mózgu informacji o spożytej porcji dobrodziejstwa zasypiam w 5 minut. 


Moim największym sprzymierzęcem jest odziedziczona po mamie bardzo dobra i szybka przemiana materii. Od małego pamiętam, że zawsze można było mnie spotkać umazianą na buzi czekoladą, ale byłam "chuda jak patyk". 


Jest jednak też dobra strona czekolady. Diabetycy podkreślają, że gorzka czekolada (60% kakao lub więcej) ma dobry wpływ na funkcjonowanie organizmu. Kakao zawiera mnóstwo przeciwutleniaczy. Gorzka czekolada redukuje ryzyko powstawania chorób układu krwionośnego, obniża ciśnienie krwi, zwiększa wrażliwość na insulinę. Lekarze zalecają zastąpienie czekolady zdrowszymi cukrami, np. owocami. 

Wiem jednak z doświadczenia, że osobom takim jak ja, które nie mogą ŻYĆ bez CZEKOLADY może pomóc jedynie próba zrównoważenia ilości czekolady z owocami. Dlatego proponuję Wam takie oto kompozycje:


No dobra z teraz przyznawać się bez bicia - są tutaj jacyś CZEKOLADOHOLICY?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz